Nie sądziłam, że tak długo wytrzymam na tym blogu.;)
Z przyczyn osobistych postanowiłam zawiesić mojego bloga. Nie wiem na jak długo to potrwa. Czy jeszcze wrócę do pisania też nie jestem pewna., Jednak nie zrezygnuję z bazgrolenia w zeszycie;)
Moja decyzja jest ostateczna i niepodważalna.,
Na koniec chciałabym podziękować Hadzi za pomoc i wsparcie;) nie smuć się przecież będziesz czytać na religii;)
Dziękuję również Zulci i Juli za komentarze.,Obiecuję, że nie zaniedbam waszych blogów, bo bardzo je polubiłam .,
No to tyle.,
Miłych ferii;) kto ma oczywiście.,
Obserwatorzy
poniedziałek, 18 lutego 2013
piątek, 8 lutego 2013
Liebster Award
Za nominację bardzo dziękuję:http://love-why-not.blogspot.com
1.Kiedy zaczęłaś pisać?
Hm... Jeszcze na wakacjach.,
2.Jaki soczek najbardziej lubisz?
Szalenie trudny wybór., Jednak po dłuższych oględzinach stawiam na jabłko-brzoskwinię.,
3.Miałaś kiedyś coś złamanego?
A serce się liczy?
Nie, nie miałam-dzięki Bogu.,
4.Ile masz lat?
Do marca 14 ;D
5.Planujesz jakieś nowe blogi?
Nie raczej mi się nie chce... straszny leń ze mnie xD
6.Z jakiego województwa jesteś?
Podkarpacie- kocham to miejsce.,
7.Masz jakieś zwierzę?
Jasne całe ZOO- nie tylko moje miśki;***
No ok. kochanego pieska.,
8.Ulubione warzywa?
pomidorrrr.,
9.Lubisz Lamy?
To te co tak plują? xd
Tak, tak jasne, oczywiście ....,
1.Kiedy zaczęłaś pisać?
Hm... Jeszcze na wakacjach.,
2.Jaki soczek najbardziej lubisz?
Szalenie trudny wybór., Jednak po dłuższych oględzinach stawiam na jabłko-brzoskwinię.,
3.Miałaś kiedyś coś złamanego?
A serce się liczy?
Nie, nie miałam-dzięki Bogu.,
4.Ile masz lat?
Do marca 14 ;D
5.Planujesz jakieś nowe blogi?
Nie raczej mi się nie chce... straszny leń ze mnie xD
6.Z jakiego województwa jesteś?
Podkarpacie- kocham to miejsce.,
7.Masz jakieś zwierzę?
Jasne całe ZOO- nie tylko moje miśki;***
No ok. kochanego pieska.,
8.Ulubione warzywa?
pomidorrrr.,
9.Lubisz Lamy?
To te co tak plują? xd
Tak, tak jasne, oczywiście ....,
piątek, 1 lutego 2013
Rozdział 7
muzyka
- Dobrze, a teraz wódź wzrokiem za światłem-polecił doktor. Posłusznie wypełniłam jego polecenie. Zerknęłam na Louisa. Stał z założonymi rękoma i przyglądał nam się w milczeniu.
-Boli cię głowa?-
-Nie-
-A często zdarzają ci się omdlenia?-
-To był chyba pierwszy raz-
-Dobrze. Nic ci nie jest, ale jeśliby się coś działo to natychmiast zgłoś się do mnie.-
-A kiedy mogę opuścić szpital?-
-Dzisiaj. Wypis będzie gotowy na 10, a do tego czasu musisz tu być.- po tych słowach zanotował coś na karcie i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Położyłam się na łóżku i zakopałam w pierzynę.
-Możesz iść do domu. Słyszałeś lekarza nic mi nie jest. Jestem zdrowa.-zwróciłam się do chłopaka, który nadal stał nieruchomo.
-Tak myślałem, że chcesz się mnie jak najszybciej pozbyć.-puścił mi oczko-A może pójdziemy na śniadanie?-
-Czemu nie?- wstałam za łóżka i dostrzegłam szlafrok. To był mój szlafrok. Pewnie Holly mi go przywiozła. Zręcznie opasałam się nim i założyłam kapcie.
Na korytarzu było cicho i chłodno. Szłam obok Louisa, który nadal nic nie mówił. To było dziwne bo o ile go znam to on cięgle nawija jak najęty. Może już wie, że to ja nakrzyczałam na niego. Co ja teraz zrobię? Z rozmyślań wyrwał mnie jego miękki głoś.
-Jesteśmy na miejscu- otworzył drzwi i przed moimi oczyma ukazała się mała kawiarenka z pięcioma stolikami i dużym blatem na zamówienia. Wszędzie było dużo kwiatów i żywych barw. Hmmm czy to ma byś ta odskocznia od szarego i nieprzyjemnego szpitalnego wnętrza?
-Co powiesz na naleśniki z bitą śmietaną?-
-Brzmi pysznie- odszedł złożyć zamówienie, a ja wybrałam stolik. Wokół niego były cztery krzesła. Nie zastanawiając się dłużej usiadłam na pierwszym lepszym. Po chwili wrócił Louis z dwiema filiżankami kawy. Odłożył je na stolik i usiadł na przeciw mnie. Dziwnie na mnie patrzył dlatego upiłam duży łuk kawy. O tak kofeina tego mi było potrzeba.
-Odkąd cię zobaczyłem mam wrażenie, że już się kiedyś spotkaliśmy-mówił wolno i spokojnie.
-Mało prawdopodobne- Jezu on mnie poznał.Drżały mi ręce dlatego spuściłam je na kolana.
-E150- wykrzyczał aż podskoczyłam na krześle.
-Słucham?-
-Droga E150. Zakręt przed Londynem- wstrzymałam oddech.-to ty na mnie nakrzyczałaś-
-To nie była moja wina. To przez emocje.-spuściłam wzrok. Czułam się podle.
-Już myślałem, że cię nie znajdę-
-Szukałeś mnie?- nadal na niego nie patrzyłam
-Jasne. Chciałem wyjaśnić tą sytuacje. A tu proszę sama się znalazłaś-
-Strasznie mi głupio nie wiem co powiedzieć. Przepraszam- Zaśmiał się głośno. Uniosłam wzrok i ujrzałam na jego twarzy rozbawienie. Nie był zły.
-I to właśnie chciałem usłyszeć-
-Myślałam, że będziesz zły, albo zemścisz się na mnie-uniósł oczy ku górze. W tym samym momencie kelnerka przyniosła nam naleśniki.
-Czy ja wyglądam na barbarzyńcę?-
-Nie- przyjrzałam się mu uważnie. Wyglądał na odprężonego i wesołego. Pierwszy raz go takiego widzę.
-Po prostu chciałem wiedzieć kto mnie naprostował. Ja też zachowałem się nie godnie. Nie powinienem krzyczeć na twoją koleżankę. Poza tym jak mogłaś mnie nie poznać?- spytał z urażoną miną
-Przykro mi rzadko mam czas na słuchanie muzyki. Ale moja siostra was uwielbia więc nadrabia za nas obie- uśmiechnęłam się blado.
_________________________________________
No to za nie długo ferie... Matko jak się cieszę.
Coś mi ten rozdział nie wyszedł jak chciałam wiec sorry;)
Hadzia dziękuję ci za wspaniałe wieczory na czytaniu i oczekiwanie na 24-hahaha- może kiedyś pobijemy tą granicę... Co się stało że znów zasnęłaś.?
Lodzia koniecznie musimy powtórzyć tą grę na w-f., Ale było śmiechu z tą lotką, a mina B.-no to idźcie... i te nasze organizmy które wiedzą kiedy i gdzie-hahahaxD
Miłego weekendu MIŚKI ;****
A tu coś ode mnie., Nie wiem czy wam się spodoba, ale musiałam to zrobić
- Dobrze, a teraz wódź wzrokiem za światłem-polecił doktor. Posłusznie wypełniłam jego polecenie. Zerknęłam na Louisa. Stał z założonymi rękoma i przyglądał nam się w milczeniu.
-Boli cię głowa?-
-Nie-
-A często zdarzają ci się omdlenia?-
-To był chyba pierwszy raz-
-Dobrze. Nic ci nie jest, ale jeśliby się coś działo to natychmiast zgłoś się do mnie.-
-A kiedy mogę opuścić szpital?-
-Dzisiaj. Wypis będzie gotowy na 10, a do tego czasu musisz tu być.- po tych słowach zanotował coś na karcie i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Położyłam się na łóżku i zakopałam w pierzynę.
-Możesz iść do domu. Słyszałeś lekarza nic mi nie jest. Jestem zdrowa.-zwróciłam się do chłopaka, który nadal stał nieruchomo.
-Tak myślałem, że chcesz się mnie jak najszybciej pozbyć.-puścił mi oczko-A może pójdziemy na śniadanie?-
-Czemu nie?- wstałam za łóżka i dostrzegłam szlafrok. To był mój szlafrok. Pewnie Holly mi go przywiozła. Zręcznie opasałam się nim i założyłam kapcie.
Na korytarzu było cicho i chłodno. Szłam obok Louisa, który nadal nic nie mówił. To było dziwne bo o ile go znam to on cięgle nawija jak najęty. Może już wie, że to ja nakrzyczałam na niego. Co ja teraz zrobię? Z rozmyślań wyrwał mnie jego miękki głoś.
-Jesteśmy na miejscu- otworzył drzwi i przed moimi oczyma ukazała się mała kawiarenka z pięcioma stolikami i dużym blatem na zamówienia. Wszędzie było dużo kwiatów i żywych barw. Hmmm czy to ma byś ta odskocznia od szarego i nieprzyjemnego szpitalnego wnętrza?
-Co powiesz na naleśniki z bitą śmietaną?-
-Brzmi pysznie- odszedł złożyć zamówienie, a ja wybrałam stolik. Wokół niego były cztery krzesła. Nie zastanawiając się dłużej usiadłam na pierwszym lepszym. Po chwili wrócił Louis z dwiema filiżankami kawy. Odłożył je na stolik i usiadł na przeciw mnie. Dziwnie na mnie patrzył dlatego upiłam duży łuk kawy. O tak kofeina tego mi było potrzeba.
-Odkąd cię zobaczyłem mam wrażenie, że już się kiedyś spotkaliśmy-mówił wolno i spokojnie.
-Mało prawdopodobne- Jezu on mnie poznał.Drżały mi ręce dlatego spuściłam je na kolana.
-E150- wykrzyczał aż podskoczyłam na krześle.
-Słucham?-
-Droga E150. Zakręt przed Londynem- wstrzymałam oddech.-to ty na mnie nakrzyczałaś-
-To nie była moja wina. To przez emocje.-spuściłam wzrok. Czułam się podle.
-Już myślałem, że cię nie znajdę-
-Szukałeś mnie?- nadal na niego nie patrzyłam
-Jasne. Chciałem wyjaśnić tą sytuacje. A tu proszę sama się znalazłaś-
-Strasznie mi głupio nie wiem co powiedzieć. Przepraszam- Zaśmiał się głośno. Uniosłam wzrok i ujrzałam na jego twarzy rozbawienie. Nie był zły.
-I to właśnie chciałem usłyszeć-
-Myślałam, że będziesz zły, albo zemścisz się na mnie-uniósł oczy ku górze. W tym samym momencie kelnerka przyniosła nam naleśniki.
-Czy ja wyglądam na barbarzyńcę?-
-Nie- przyjrzałam się mu uważnie. Wyglądał na odprężonego i wesołego. Pierwszy raz go takiego widzę.
-Po prostu chciałem wiedzieć kto mnie naprostował. Ja też zachowałem się nie godnie. Nie powinienem krzyczeć na twoją koleżankę. Poza tym jak mogłaś mnie nie poznać?- spytał z urażoną miną
-Przykro mi rzadko mam czas na słuchanie muzyki. Ale moja siostra was uwielbia więc nadrabia za nas obie- uśmiechnęłam się blado.
_________________________________________
No to za nie długo ferie... Matko jak się cieszę.
Coś mi ten rozdział nie wyszedł jak chciałam wiec sorry;)
Hadzia dziękuję ci za wspaniałe wieczory na czytaniu i oczekiwanie na 24-hahaha- może kiedyś pobijemy tą granicę... Co się stało że znów zasnęłaś.?
Lodzia koniecznie musimy powtórzyć tą grę na w-f., Ale było śmiechu z tą lotką, a mina B.-no to idźcie... i te nasze organizmy które wiedzą kiedy i gdzie-hahahaxD
Miłego weekendu MIŚKI ;****
środa, 16 stycznia 2013
Rozdział 6
-Powinna za niedługo się obudzić-oznajmił nieznajomy mężczyzna.
-A co było przyczyną omdlenia?- spytał inny facet
-Sądzę, że stres i zmęczenie. Powiadom mnie jak tylko się obudzi.-
-Oczywiście panie doktorze- a więc to lekarz, ale kim była ta druga osoba? I gdzie dziewczyny? Pytania kłębiły mi się w głowie, jednak nie mogłam ich zadać. Nie mogłam powiedzieć słowa. Czułam się bezsilna. Ku mojemu zaskoczeniu drgnęłam palcem wskazującym. Ktoś musiał to zauważyć bo teraz trzymał mnie za rękę. Dotyk był delikatny lecz wyczuwalny, a ciepła dłoń wprowadziła mnie w zachwyt. Po upływie dłuższej chwili sprawnie odzyskałam kontrolę nad ciałem. Powoli i ostrożnie zaczęłam otwierać oczy. Najpierw dostrzegłam promienie słoneczne wpadające przez okno. Rozjaśniły one mały pokoik, w którym się znajdowałam. Ściany czysto białe jak to zwykle bywa w szpitalach, a podłoga pokryta wykładziną. Obok mnie siedział jakiś mężczyzna. Fin! Byłam uradowana, bo bardzo chciałam go zobaczyć.Tylko, że to nie był on. Doznałam szoku i zamarłam. Drgnęłam dopiero wtedy gdy odwrócił wzrok i spojrzał na mnie.
-Obudziłaś się! to dobrze- zabrał swoją dłoń z mojej-Jestem Louis Tomlinson-uśmiechnął się szeroko
-A... Adriana- wyszeptałam bo nie byłam w stanie mówić głośniej
-Miło cię poznać Adriano- posłał mi kolejny zniewalający uśmiech -Jak się czujesz?-
-Dobrze, ale jestem rozkojarzona bo nie wiem co się do końca stało- Pamiętam tylko Jess wchodzącą do łazienki, a potem pustka.
-Wystraszyłaś nas wszystkich. Natychmiast przestaliśmy grać i zorganizowaliśmy pomoc. Na szczęście karetka przyjechała szybko i od razu zabrała cię do szpitala- popatrzył na mnie z troską
-Ok. A ty od jak dawna tu jesteś?-spytałam podciągając kołdrę wyżej
-Chyba cały czas- odparł ziewając
-Aha... A dlaczego?- zdziwiłam się
-Jak mógłbym zostawić moją fankę samą w szpitalu?-
-A gdzie dziewczyny?- chciałabym żeby Holly ze mną była.
-Jakie?-
-Moje koleżanki i siostra-
-a tak. Poznałem siostrę Holly tak? Powiedziałem jej żeby się zdrzemnęła i przyszła rano-
-Fajnie. Strasznie cię przepraszam, że przeze mnie musiałeś zarwać noc, ale teraz możesz odpocząć- spojrzał na mnie ze zdziwieniem
-A co? myślisz, że zmieścimy się oboje na tym łóżku?- spytał uśmiechając się zawadiacko. Poczerwieniałam ze zmieszania.
-Co? nie, chodziło mi o to, że możesz wrócić już do swojego domu-
-Jeszcze nie teraz muszę dowiedzieć się czy na pewno nic ci nie jest. A skąd jesteś?-
-Obecnie mieszkam w Londynie-
-Dlaczego tu przyjechałaś?-
-W odwiedziny- postanowiłam nie udzielać osobistych informacji na swój temat.
-Na ile zostajesz?-
-Jeszcze nie wiem. Sądzę, że parę dni - w sumie Pola przekazała niespodziankę Holly więc możemy wracać.-Jest mi głupio-
-Dlaczego?- zbiłam go z tropu.
-Z powody koncertu- wyjaśniłam bawiąc się rękoma.
-Co ty? to nie twoja wina. Poza tym byłem już zmęczony koncertem, a jeszcze mielibyśmy grać z 2 godziny. I jeszcze te piszczące fanki-
-Tak bywają irytujące, ale taka jest cena bycia gwiazdą- uśmiechnęłam się blado, a on zaśmiał się głośno
-O widzę, że mamy specjalistkę od gwiazdoorologii-
-Od czego?-
-Nie wiem wymyśliłem to na poczekaniu- puścił mi oczko
-A to jak na tak krótki czas przygotowań masz taryfę ulgową-
-O dzięki ci ŁASKAWA-wybuchnęliśmy śmiechem.
To było dziwne, ale w jego towarzystwie dobrze się czułam...
_________________________________________
No dobra napisałam- sorry za opóźnienia-
Mam nadzieję, że wam się spodoba.,
Pozdrawiam wszystkich z mojego ZOO- o was mówię miśki.;*
Hadzia wpadniesz w me gusta?-hahahah xD
Szczególne podziękowania dla zulci za miłe słowa.,
Miłego dnia rybki;***
-A co było przyczyną omdlenia?- spytał inny facet
-Sądzę, że stres i zmęczenie. Powiadom mnie jak tylko się obudzi.-
-Oczywiście panie doktorze- a więc to lekarz, ale kim była ta druga osoba? I gdzie dziewczyny? Pytania kłębiły mi się w głowie, jednak nie mogłam ich zadać. Nie mogłam powiedzieć słowa. Czułam się bezsilna. Ku mojemu zaskoczeniu drgnęłam palcem wskazującym. Ktoś musiał to zauważyć bo teraz trzymał mnie za rękę. Dotyk był delikatny lecz wyczuwalny, a ciepła dłoń wprowadziła mnie w zachwyt. Po upływie dłuższej chwili sprawnie odzyskałam kontrolę nad ciałem. Powoli i ostrożnie zaczęłam otwierać oczy. Najpierw dostrzegłam promienie słoneczne wpadające przez okno. Rozjaśniły one mały pokoik, w którym się znajdowałam. Ściany czysto białe jak to zwykle bywa w szpitalach, a podłoga pokryta wykładziną. Obok mnie siedział jakiś mężczyzna. Fin! Byłam uradowana, bo bardzo chciałam go zobaczyć.Tylko, że to nie był on. Doznałam szoku i zamarłam. Drgnęłam dopiero wtedy gdy odwrócił wzrok i spojrzał na mnie.
-Obudziłaś się! to dobrze- zabrał swoją dłoń z mojej-Jestem Louis Tomlinson-uśmiechnął się szeroko
-A... Adriana- wyszeptałam bo nie byłam w stanie mówić głośniej
-Miło cię poznać Adriano- posłał mi kolejny zniewalający uśmiech -Jak się czujesz?-
-Dobrze, ale jestem rozkojarzona bo nie wiem co się do końca stało- Pamiętam tylko Jess wchodzącą do łazienki, a potem pustka.
-Wystraszyłaś nas wszystkich. Natychmiast przestaliśmy grać i zorganizowaliśmy pomoc. Na szczęście karetka przyjechała szybko i od razu zabrała cię do szpitala- popatrzył na mnie z troską
-Ok. A ty od jak dawna tu jesteś?-spytałam podciągając kołdrę wyżej
-Chyba cały czas- odparł ziewając
-Aha... A dlaczego?- zdziwiłam się
-Jak mógłbym zostawić moją fankę samą w szpitalu?-
-A gdzie dziewczyny?- chciałabym żeby Holly ze mną była.
-Jakie?-
-Moje koleżanki i siostra-
-a tak. Poznałem siostrę Holly tak? Powiedziałem jej żeby się zdrzemnęła i przyszła rano-
-Fajnie. Strasznie cię przepraszam, że przeze mnie musiałeś zarwać noc, ale teraz możesz odpocząć- spojrzał na mnie ze zdziwieniem
-A co? myślisz, że zmieścimy się oboje na tym łóżku?- spytał uśmiechając się zawadiacko. Poczerwieniałam ze zmieszania.
-Co? nie, chodziło mi o to, że możesz wrócić już do swojego domu-
-Jeszcze nie teraz muszę dowiedzieć się czy na pewno nic ci nie jest. A skąd jesteś?-
-Obecnie mieszkam w Londynie-
-Dlaczego tu przyjechałaś?-
-W odwiedziny- postanowiłam nie udzielać osobistych informacji na swój temat.
-Na ile zostajesz?-
-Jeszcze nie wiem. Sądzę, że parę dni - w sumie Pola przekazała niespodziankę Holly więc możemy wracać.-Jest mi głupio-
-Dlaczego?- zbiłam go z tropu.
-Z powody koncertu- wyjaśniłam bawiąc się rękoma.
-Co ty? to nie twoja wina. Poza tym byłem już zmęczony koncertem, a jeszcze mielibyśmy grać z 2 godziny. I jeszcze te piszczące fanki-
-Tak bywają irytujące, ale taka jest cena bycia gwiazdą- uśmiechnęłam się blado, a on zaśmiał się głośno
-O widzę, że mamy specjalistkę od gwiazdoorologii-
-Od czego?-
-Nie wiem wymyśliłem to na poczekaniu- puścił mi oczko
-A to jak na tak krótki czas przygotowań masz taryfę ulgową-
-O dzięki ci ŁASKAWA-wybuchnęliśmy śmiechem.
To było dziwne, ale w jego towarzystwie dobrze się czułam...
_________________________________________
No dobra napisałam- sorry za opóźnienia-
Mam nadzieję, że wam się spodoba.,
Pozdrawiam wszystkich z mojego ZOO- o was mówię miśki.;*
Hadzia wpadniesz w me gusta?-hahahah xD
Szczególne podziękowania dla zulci za miłe słowa.,
Miłego dnia rybki;***
piątek, 4 stycznia 2013
Rozdział 5
To niemożliwe. Mam przywidzenia.
-To niemożliwe.-zwróciłam się do Jess. Na scenę wchodzili po kolei członkowie zespołu. Pod koniec ujrzałam wysokiego bruneta, który przypominał mi właściciela Mazdy. Jessica wydawała się być zaskoczona równie mocno jak ja.
-Zgadzam się-
-Holly kim jest ten brunet?-zapytałam stojącą obok siostrę.
-To Louis Tomlinson członek zespołu One Direction a co?-
-Strasznie przypomina chłopaka, z którym się zderzyłyśmy. Wręcz jest taki sam- odparłam
-To musi być on- oznajmiła przyjaciółka
-Jak to? Wjechałyście na Louisa?- Holly nie ukrywała zdziwienia. Przestąpiłam z nogi na nogę.
-To dlatego była ta gadka w stylu nie wiecie kim jestem.-przypomniałam sobie jego słowa. Sądziłam, że chce nas nastraszyć, ale teraz wiem o co mu chodziło. Nie powiedziałam już nic więcej bo koncert się już zaczął. Rozpoczęli do ckliwej ballady, która uniosła stadion. Wszyscy poczęli bujać się na boki w rytm muzyki. Ja również poddałam się urokowi chwili. Następna piosenka była dużo szybsza i energiczna. Dziewczyny pod sceną krzyczały i piszczały w niebo głosy.
-Podoba ci się?- Pola próbowała przekrzyczeć zgromadzenie.
-Nawet- nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Wciąż miałam przed oczyma wydarzenie sprzed kilku godzin. Gdybyśmy zrobiły mu krzywdę nie zagrałby tu dzisiaj. Gorzej mogłyśmy go zabić. Zerknęłam na scenę chcąc upewnić się czy to na pewno ta sama osoba. W jednej chwili nasze oczy się spotkały. Na moment wstrzymałam oddech i nie mogłam się poruszyć. Co jeśli on mnie rozpozna? Może mnie wydać. Nie spuszczał ze mnie wzroku. To koniec wie kim jestem. Teraz pozostaje modlić się o łaskawy wyrok. Piosenki zmieniały się a on wciąż na mnie patrzył. Ja również nie mogłam odwrócić wzroku, jakby rzucił na mnie jakiś urok czy coś w tym stylu. W końcu zorientowałam się, że patrzy na mnie w ten sam sposób co w moim śnie. Jego spojrzenie przeszyło moje ciało. Zerkał w moją stronę jakbym była ostatnią i jedyną osobą na widowni. Po całym ciele rozlała się fala gorąca, która pojawiła się z nikąd. Moje koleżanki na szczęście niczego nie zauważyły. Bawiły się jak gdyby nigdy nic. Nagle cały świat zawirował. Strasznie rozbolała mnie głowa. Myślałam, że zesłabnę.
-Muszę pójść do łazienki- oświadczyłam Jess, która wraz z tłumem wyśpiewywała refren utworu.
-Co się stało? Strasznie zbladłaś- spytała zatroskanym głosem
-To nic za duży tłok.-
-Pójdę z tobą-
-Nie, nie przerywaj sobie zabawy- zmusiłam się na blady uśmiech. Przebijając się przez tłum poczułam jej wzrok na sobie.
Ku mojemu zdziwieniu łazienka była pusta. Ani śladu obecności innej osoby. Może to i lepiej? Oparłam się o umywalkę i zwiesiłam głowę. Zaczerpnęłam powietrza i po chwili wypuściłam je z powrotem. Co się ze mną dzieję? Czy jego obecność tak na mnie działa? Nie to tylko przed rozpoznaniem. Cokolwiek to było sprawiło mi trudność. Odkręciłam kran z zimną wodą pozwalając jej spływać bez użytku. Pochyliłam się do przodu przenosząc ciężar ciała na ramiona. Przeszedł mnie dreszcz. Ktoś mnie dotknął. Uniosłam wzrok i zobaczyłam w lusterku odbicie Louisa. Gwałtownie odwróciłam się do niego. I nic. Nie było go.
-O nie jest coraz gorzej- czy było to tylko złudzenie? W jednej chwili przed oczyma zaczęły pojawiać się czarne kropki.
-Ade co z tobą?-usłyszałam głos Jess. Nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Powoli traciłam wzrok, ale zdążyłam ją dostrzec. Miała dziwny wyraz twarzy. Nigdy jej takiej nie widziałam. A potem nic. Nagła ciemność. Nic nie widziałam, nic nie słyszałam. Co się stało potem? Nie mam pojęcia.
_________________________________________
Ok.;)
Dedykuję ten rozdział Hadzi bo jej też dzisiaj nie dobrze. Nie domaga. Bidulka.,
Zdrowiej kochana bo z kim będę pisać?
A i nie żałuj że nie poszłaś bo było krucho. Ja z Lodzią to mało nie zesłabłyśmy, a teraz spać nie mogę.,
Miłego WEEKENDU.,
Buziole;***
-To niemożliwe.-zwróciłam się do Jess. Na scenę wchodzili po kolei członkowie zespołu. Pod koniec ujrzałam wysokiego bruneta, który przypominał mi właściciela Mazdy. Jessica wydawała się być zaskoczona równie mocno jak ja.
-Zgadzam się-
-Holly kim jest ten brunet?-zapytałam stojącą obok siostrę.
-To Louis Tomlinson członek zespołu One Direction a co?-
-Strasznie przypomina chłopaka, z którym się zderzyłyśmy. Wręcz jest taki sam- odparłam
-To musi być on- oznajmiła przyjaciółka
-Jak to? Wjechałyście na Louisa?- Holly nie ukrywała zdziwienia. Przestąpiłam z nogi na nogę.
-To dlatego była ta gadka w stylu nie wiecie kim jestem.-przypomniałam sobie jego słowa. Sądziłam, że chce nas nastraszyć, ale teraz wiem o co mu chodziło. Nie powiedziałam już nic więcej bo koncert się już zaczął. Rozpoczęli do ckliwej ballady, która uniosła stadion. Wszyscy poczęli bujać się na boki w rytm muzyki. Ja również poddałam się urokowi chwili. Następna piosenka była dużo szybsza i energiczna. Dziewczyny pod sceną krzyczały i piszczały w niebo głosy.
-Podoba ci się?- Pola próbowała przekrzyczeć zgromadzenie.
-Nawet- nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Wciąż miałam przed oczyma wydarzenie sprzed kilku godzin. Gdybyśmy zrobiły mu krzywdę nie zagrałby tu dzisiaj. Gorzej mogłyśmy go zabić. Zerknęłam na scenę chcąc upewnić się czy to na pewno ta sama osoba. W jednej chwili nasze oczy się spotkały. Na moment wstrzymałam oddech i nie mogłam się poruszyć. Co jeśli on mnie rozpozna? Może mnie wydać. Nie spuszczał ze mnie wzroku. To koniec wie kim jestem. Teraz pozostaje modlić się o łaskawy wyrok. Piosenki zmieniały się a on wciąż na mnie patrzył. Ja również nie mogłam odwrócić wzroku, jakby rzucił na mnie jakiś urok czy coś w tym stylu. W końcu zorientowałam się, że patrzy na mnie w ten sam sposób co w moim śnie. Jego spojrzenie przeszyło moje ciało. Zerkał w moją stronę jakbym była ostatnią i jedyną osobą na widowni. Po całym ciele rozlała się fala gorąca, która pojawiła się z nikąd. Moje koleżanki na szczęście niczego nie zauważyły. Bawiły się jak gdyby nigdy nic. Nagle cały świat zawirował. Strasznie rozbolała mnie głowa. Myślałam, że zesłabnę.
-Muszę pójść do łazienki- oświadczyłam Jess, która wraz z tłumem wyśpiewywała refren utworu.
-Co się stało? Strasznie zbladłaś- spytała zatroskanym głosem
-To nic za duży tłok.-
-Pójdę z tobą-
-Nie, nie przerywaj sobie zabawy- zmusiłam się na blady uśmiech. Przebijając się przez tłum poczułam jej wzrok na sobie.
Ku mojemu zdziwieniu łazienka była pusta. Ani śladu obecności innej osoby. Może to i lepiej? Oparłam się o umywalkę i zwiesiłam głowę. Zaczerpnęłam powietrza i po chwili wypuściłam je z powrotem. Co się ze mną dzieję? Czy jego obecność tak na mnie działa? Nie to tylko przed rozpoznaniem. Cokolwiek to było sprawiło mi trudność. Odkręciłam kran z zimną wodą pozwalając jej spływać bez użytku. Pochyliłam się do przodu przenosząc ciężar ciała na ramiona. Przeszedł mnie dreszcz. Ktoś mnie dotknął. Uniosłam wzrok i zobaczyłam w lusterku odbicie Louisa. Gwałtownie odwróciłam się do niego. I nic. Nie było go.
-O nie jest coraz gorzej- czy było to tylko złudzenie? W jednej chwili przed oczyma zaczęły pojawiać się czarne kropki.
-Ade co z tobą?-usłyszałam głos Jess. Nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Powoli traciłam wzrok, ale zdążyłam ją dostrzec. Miała dziwny wyraz twarzy. Nigdy jej takiej nie widziałam. A potem nic. Nagła ciemność. Nic nie widziałam, nic nie słyszałam. Co się stało potem? Nie mam pojęcia.
_________________________________________
Ok.;)
Dedykuję ten rozdział Hadzi bo jej też dzisiaj nie dobrze. Nie domaga. Bidulka.,
Zdrowiej kochana bo z kim będę pisać?
A i nie żałuj że nie poszłaś bo było krucho. Ja z Lodzią to mało nie zesłabłyśmy, a teraz spać nie mogę.,
Miłego WEEKENDU.,
Buziole;***
Subskrybuj:
Posty (Atom)